wtorek, 18 grudnia 2012

Zimowe Refleksje




Juz Grudzień. Tym razem może jakoś z tatusiem zimę łatwiej przeżyjemy. W nocy było około -10 stopni Celsjusza (czyli 14 In Fahrenheit), zimno potwornie. Tylko w południe wychodzę na zewnątrz, kiedy jest mroźno, ale słońce świeci i temperatura się podnosi do -4 C czyli około 25 F. Jedno jest pewne, nie tęsknie za porami roku, szczególnie za zima. 
Grudzien 10 2012 roku

Grudzien 18 2012 roku




 
Spędziłam dzisiaj kilka godzin wędrując Ścieszką Pamięci i doszłam do wniosku, że najprzyjemniejsza pogodę miałam w Seattle, w stanie Washington. Wszyscy mówili, że pada i że depresyjnie, że brak słońca, ale dla mnie i deszczu i słońca, i ciepła i chłodu było w sam raz. Rano troszeczkę mżyło, tak sobie, lekko, nawet parasolka nie była potrzebna. Około południa słońce było juz było wysoko i był ciepło. Wieczorem, czas na spacer, na zewnątrz wciąż przyjemnie, ale nie gorąco, parki wokół pachnące zielenią, drzewa tak olbrzymie, ze na jednym nawet orzeł zbudował sobie gniazdo. Do tej pory pamiętam, jak chodziliśmy nieomal codziennie do parku w centrum Seattle, aby tego orla podglądać. Wcale nie uciekał przed tymi dziesiątkami wścibskich mieszkańców, tylko od czasu do czasu jak na scenie, przelatywał nad parkiem, aby pozniej do swojego gniazda powrócić.

Krzyz Wolnosci i Solidarnosci przyznany mi w dniu 13 Grudnia 2012  za te wszystkie smutne wspomnienia z 1982 roku

Zaczęłam te swoja Amerykańską przygodę pod adresem: 81 Aberdeen PL, Clayton, stan Missouri. Google pokaże was z detalami jak ten dom wygląda, wcale się od Czerwca 01, 1983 roku nie zmienił. Piętrowy, dostojny, w środku jasne drzewo i białe akcenty. Przywieźli mnie tam przedstawiciele organizacji International Refugee Center prosto z lotniska w St. Louis. Mieszkałam w tym domu Az do września 1983 roku. Właściciele lecieli z trojka swoich dzieci na dwumiesięczną wycieczkę do Europy, a moja praca to był tzw. „house-sitting”, miałam po prostu w tym domu mieszkać i opiekować się dwoma wspaniałymi psiakami. Mam nawet zdjęcie ze spaceru z czerwca 1983 roku. Zdjęcie zrobiła Alicja, młoda dziennikarka lokalnej gazety, która zainteresowała się „emigrantka z Polski” i napisała o mnie wtedy dość długi artykuł.
  
Mieszkałam w stanie Missouri do lutego 1984 roku i wtedy przeprowadziłam się do stanu Texas. W Texasie zaszło wiele zmian w moim życiu, ale najważniejsza to urodziny mojego syna. Pozniej była California, od 1988 roku. W Californii kilka razy się przeprowadzałam, ale wszystkie miejsca wspominam z nutka sentymentu i z przyjemnością. Mieszkaliśmy w Huntington Beach i w Costa Mesa. Oba miasteczka blisko Pacyfiku. Wieczorami jeździliśmy na plażę. Jak było ciepło to włuczylismy się po piachu, a jak kalifornijski wiaterek zawiewał nieco mocniej, to siedzieliśmy w samochodzie, jedliśmy zakupione po drodze „donuts” i patrzyliśmy na zachód słońca. Uwielbiałam te zachody, słońce zanurzało się w wodzie, a jego zmęczone trudem długiego dnia promienie nieomal porażały oczy przeróżnymi odmianami żółci, pomarańczy i czerwieni.

Po Californii był Seattle, pozniej Chicago, a ściślej mówiąc Chicago suburbs, najpierw Elk Grove Village a pozniej Des Plaines. Illinois jest stanem bardzo rożnym od Californii. Przede wszystkim klimat jest trudny; w lecie gorący i wilgotny a w zimie mroźny i wietrzny. Niemniej drogi są wasze zadbane, na okrągło remontowane, a w zimie sprawnie odśnieżane. Mieszkałam w Des Plaines ponad 15 lat i tylko dwa razy nie dojechałam do celu w czasie dużej zamieci śnieżnej. Musiałam zawrócić z drogi, ponieważ mokry śnieg przylepiał się do szyb i uniemożliwiał zobaczenie drogi. 

Koszty życia w Illinois (szczególnie koszty życia dla rodziny) są niższe niż w Californii, szczególnie koszty wynajęcia mieszkanie. Oczywiście, jak wszędzie na świecie, im bliżej centrum miasta mieszkania i domy są droższe. Tak samo jest w okolicy Chicago, za wynajęcie jedno-sypialnego mieszkania (Polskie dwa pokoje) płacimy rożnie od $800 do $1,500 miesięcznie. Za wynajęcie pokoju (taki sposób dzielenia kosztów mieszkaniowych jest bardzo popularny w USA wśród samotnych osób), cena jest od $400 do $800 miesięczne łącznie z użytecznościami. 

Moje roze otulone plaszczykiem ze specjanego steropianu

Teraz znowu Polska. Pisze „znowu”, ponieważ wyprowadzałam i wprowadzałam się do Polski już wcześniej. Za każdym razem były to krótsze lub dłuższe pobyty, ale zawsze czasowo ściśle określone. Tym razem jest nieco inaczej. Nie wiem czy Polska będzie moim „życiowo docelowym” miejscem na ziemi. Myślę, ze gdzie to „docelowe miejsce” będzie nikt z nas, śmiertelników, nie wie. 




 Wiele tutaj miłego, dobrego, ale też wiele męczącego i utrudniającego nieomal każda minutę pobytu. Każdy dzien. przynosi zderzenia z rzeczywistością, która nie jest przyjazna. Jest to bardzo wyczerpujące. To tak jak od permanentnej grypy, trudno od niej od razu umrzeć, ale osłabia organizm i sprawia życie bardzo smutnym i męczącym.

Moje slodkie zwierze nawet w kuchni znajdzie sobie jakis wygodny dywanik

Dla mnie dodatkowo trudne jest rozczarowanie, myśl, że to nie rosyjscy i niemieccy okupanci tak bardzo życie w kraju zwanym Polska utrudniają, ale że to my sami, Polacy czynimy to życie dla siebie nawzajem po prostu nieznośnym.

Moja początkowa radość, z faktu, ze obok słyszę ludzi mówiących po Polsku już nieomal zupełnie wygasła, a w miejsce tej radości nie pojawiła się inna, bardziej trwała, radość, z poczucia przynależności, z poczucia mieszkania we własnym, Polskim domu.


Do tej pory takiego poczucia wspólnoty we własnym sercu nie odnalazłam. Wprost przeciwnie, czuje się obca, myślę inaczej niż wielu moich znajomych, krytykuje to, co oni uważają za „normalne bo Polskie”, wychwalam, to co oni obwiniają wspólnym „grzechem kapitalizmu”, nie odczuwam dumy z wątpliwych osiągnięć Polaków. 




Uważam, że Powstanie Warszawskie było przejawem arogancji ówczesnej elity rządzącej i naiwności tysięcy młodych, którzy na ten bezsensowny rozkaz ginęli. 

Ameryka mnie zmieniła, życie w kraju normalnym, bo nie wałczącym mnie zmieniło.
Dlatego chyba będzie lepiej, jeżeli przestane pisać o Polsce (szczególnie tej z dużej litery) a skupię się na sprawach mało ważnych, ale za to przyjemnych. 

Muszę długo pomyśleć, aby taki temat w sobie odnaleźć, ale na pewno będzie to coś miłego. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz