System opieki
medycznej w Polsce wydaje sie prosty, ale dla każdej osoby, która mieszkała w
USA jest raczej skomplikowany. Szczególnie, terminologia przysparza mi wciąż dużo
kłopotu.
Na początek kilka ogólnych rad:
- określenie
„prywatne ubezpieczenie” nie oznacza w Polsce to samo, co w USA
-, jeżeli chcesz mieszkać
w Polsce koniecznie postaraj się o ubezpieczenie przez NFZ (Narodowy Fundusz
Zdrowia)
- uzbrój się w cierpliwość
i poszukaj ciekawa książkę do czytania, czeka się długo (powyżej 60 minut) nie wszędzie,
ale często i w rożnych przychodniach medycznych
-, jeżeli
zamierzasz osiedlić się w Polsce, przyjedz tutaj najpierw na „zwiad”, na próbę
i nie pal mostów za sobą (jest to zresztą rada raczej dobra w rożnych życiowych
sytuacjach) nigdy nie wiadomo gdzie nas życie na tym Podole Ziemskim zawiedzie
- znajomi, którzy
mogą pomóc, nie
są już teraz w Polsce
niezbędni, ale jest wciąż milo ich mieć i rzeczywiście mogą uczynić twoje
Polskie początki nieco przyjemniejszymi
Wracam teraz do dwóch
spraw, które są chyba najważniejsze, a mianowicie na odpowiedzenie na dwa
zasadnicze pytania, które my wszyscy „powracający” lub myślący o powrocie
mamy.
Co to jest
ubezpieczenie prywatne w Polsce?
W jaki sposób
możemy znaleźć się
powrotem pod skrzydłami (już nieco sfatygowanymi) NFZ?
Głowna różnica pomiędzy
ubezpieczeniem prywatnym w USA (mam na myśli ubezpieczenie, które nie nasza
firma nam zabezpiecza, ale które sami sobie wykupujemy) polega na tym, ze
ubezpieczalnie prywatne w Polsce oferują tylko bardzo ograniczone usługi. Ubezpieczalnie
prywatne nie zapewniają zapłaty za leczenie szpitalne i wiele ubezpieczalni
prywatnych ma bardzo długa listę badan i usług specjalistów, które nie pokrywają.
Innymi słowy, poprzez wykupienie tak zwanego „ubezpieczenia prywatnego” możemy
pomoc sobie nieco w przebyciu drobnych przypadłości zdrowotnych, ale kiedy jakąś
poważna choroba nam się napatoczy, a nie mamy NFZ, pozostanie nam sporo rachunków
do płacenia.
Jest w Polsce
wiele prywatnych firm ubezpieczeniowych i podaje poniżej link do kilku z nich,
abyście sami mogli poczytać na temat ich usług. Na przykład PZU ma dość spora ofertę
i dumnie wspomina „ubezpieczenie szpitalne ” w jednej z nich, ale kiedy spotkałam
się z agentka PZU i zaczęłam ja wypytywać o szczegóły, szybko się
zorientowałam, ze te „szpitalne” usługi są bardzo minimalne a opłaty za takie
„szpitalne ubezpieczenie” dla piecdziesiecioparoletniej kobiety są duże (około
1500 złotych za 6 miesięcy) i wykupienie takiego ubezpieczenia strąciło dla
mnie sens.
Z punktu widzenia
Polaka mieszkającego i pracującego w Polsce, wykupienie ubezpieczenia
prywatnego ma jeszcze mniejszy sens, ponieważ każda pracująca osoba musi płacić
za NFZ bez względu na to czy takowe, dodatkowe, prywatne ubezpieczenie medyczne
posiada czy nie.
Teraz na temat
Narodowego Funduszu Zdrowia (NFZ). NFZ oferuje dwa rodzaje ubezpieczeń
medycznych (w Polsce jest to nazywane ubezpieczenie zdrowotne): ubezpieczenie
obowiązkowe i ubezpieczenie dobrowolne. Składki na ubezpieczenie zdrowotne to
9% wynagrodzenia podstawowego (jest to skomplikowana definicja, która pominę),
aczkolwiek, składka ta nie może być w 2012 roku niższa niż 254. 55 Złotych.
Innymi
słowy, aby zapewnić sobie ochronę NFZ musimy płacić miesięcznie około 254 złote.
Sprawa ta
niestety komplikuje się dla osób, które przyjeżdżają do Polski po dłuższym
czasie przebywania poza jej granicami. Od jakiegoś czasu wprowadzono dodatkowy
warunek wstąpienia do NFZ i wykupienia tego ogólnopolskiego ubezpieczenia,
warunek ten to zapłacenie za tak zwany „okres nieskładkowy”.
Ta dodatkowa
oplata obejmuje tylko osoby, które chcą wykupić tak zwane „dobrowolne ubezpieczenie zdrowotne”, nie ma żadnej
dodatkowej opłaty w przypadku przystąpienia do „obowiązkowego ubezpieczenia
zdrowotnego”.
Te dodatkowe opłaty
za możliwość wykupienia „dobrowolnego ubezpieczenia” są duże:
Za okres od 5 do
10 lat oplata wynosi 5,496.24 Złotych
Za okres powyżej
10 lat taka dodatkowa oplata wynosi 7,328.32 Złotych
Purpurowa Kukurydza - juz probowalam, smakuje wspaniale! |
Aby uniknąć tego
„wkupywania się „ do NFZ w Polsce musimy podjąć w Polsce prace. Powyższy
przepis nie dotyczy, bowiem pracodawców. Nie ma znaczenia, jaki rodzaj umowy o
prace z pracodawca nawiążemy, czy będzie to umowa zlecenie, czy będzie to umowa
o dzieło, czy będzie to umowa na czas okres lny czy na czas nieokreślony, kiedy
staniemy się pracownikami, będziemy musieli opłacać składkę na ubezpieczenie
zdrowotne, czyli wtedy będą nami kierowały Polskie przepisy dotyczące „obowiązkowego
ubezpieczenia zdrowotnego”, nie będziemy musieli płacić za ten poprzedni „okres
nieskładkowy”, aby być ubezpieczonym.
Niestety, nie
jest w Polsce o prace łatwo i może nam pozostać tylko forma samo zatrudnienia,
co dla osób przybywających z USA nie powinno Stanowic żadnego utrudnienia. Wręcz
przeciwnie, myślę, ze wielu z nas stanie się w Polsce pracodawcami i w taki to
prosty sposób zapewni sobie (i może nawet grupie innych osób) Polsce
ubezpieczenie zdrowotne. Założenie w Polsce firmy jest szybkie i proste (można
to zrobić przez Internet), pracownicy biur, które w tym procesie uczestniczą są mili i chętnie służą pomocą.
Teraz kilka słów na temat moich osobistych doświadczeń z
tym ogólnopolskim ubezpieczeniem oferowanym przez NFZ. Na szczęście od czasu
przyjazdu do Polski jestem zdrowa, natomiast mój tatuś musiał kilka razy korzystać
z pomocy lekarza. Za każdym razem pomoc była szybka, sprawna, lekarze okazali
się być prawdziwymi specjalistami i tatusiowi pomogli. Badanie krwi dzisiaj
rano a wyniki po 7 PM tego samego dnia.
Wizyta u reumatologa – ze skierowaniem
od lekarza rodzinnego – tylko 4 dni czekania, powtórzenie leków – niestety nie wystarczył
telefon, ale dzisiaj rano złożyłam w imieniu taty „zamówienie” a następnego
dnia rano odbiorę receptę i wykupię leki. Nie mam żadnych powodów do niezadowolenia, chociaż musieliśmy z
tatusiem czekać w poczekalni na przyjęcie przez lekarza przez 2-3 godziny.
Problem jest w
tym, że
można zarejestrować się na określony dzień, ale nie na określoną godzinę.
Innymi słowy, po przyjściu na miejsce „krzesłowa kolejka” się ustawia i kto
pierwszy na tym swoim krzesełku usiądzie, ten pierwszy poradę od lekarza
otrzyma.
Widzę tez w
Polsce zbyt duże zaangażowanie Polskich lekarzy w procesy administracyjne
obsługi chorych i niestety te wszystkie dodatkowe obowiązki są kosztem braku czasu spędzonego w
pacjentem oraz kosztem mniejszej ilości przyjętych pacjentów, a tym samym
naszym długim pod drzwiami czekaniem.
Myślę, że jest obarczanie lekarzy kretyńskimi
obowiązkami, tym, co powinno być już zrobione przed wizyta lub po wizycie przez
mniej płatne asystentki i recepcjonistki, w dużym stopniu jest odpowiedzialne
za te kolejki przed lekarskimi drzwiami.
Podam przykład tego,
co lekarz w Polsce musi robić, a co na pewno bardzo by zdziwiło i zdenerwowało
lekarza w USA. Lekarz w Polsce sam „przywołuje” pacjentów do swojego gabinetu, lekarz
w Polsce nie ma asystenta, praca biura rejestracji kończy się w momencie
przekazania teczki pacjenta lekarzowi. Panie w rejestracji zajmują swój czas
pogaduszkami, a lekarz robi za nich to wszystko, co w USA robią ich koleżanki
po fachu.
Lekarz w Polsce
chodzi na wizyty domowe, spędza tam chyba około połowę
swoich godzin pracy kosztem mniejszej ilości przyjęć w ośrodku zdrowia. Lekarz w Polsce często ustala dla pacjenta wizytę u
specjalisty, lekarz w Polsce często prowadzi pacjenta do gabinetu zabiegowego, lekarz
w Polsce sam dokładnie
opisuje w kartotece pacjenta cel wizyty i swoje wnioski, lekarz w Polsce nawet
zapisuje na recepcie ile pacjent za dany lek powinien zapłacić.
Pewna starsza
pani doktor (nawiasem mówiąc bardzo sympatyczna i chętna do pomocy) podzieliła
się ze mną swoja opinia na temat kosztów leków obniżających poziom cukrów w
organizmie, mówiąc, ze jej zdaniem to jest sprawiedliwe, ze osoby, które maja
cukrzyce płaca za ten lek o wiele mniej niż osoby, które biorą ten lek tylko
okazjonalnie.
I cóż ja mogłam
wtedy powiedzieć, aby nie obrazić tej milej pani? Jak mogłam próbować jej
wytłumaczyć, ze ile płaci dany pacjent za dany lek, nie powinno ja wcale interesować?
Jako lekarz powinna się tylko upewnić, ze przepisuje ten tek właściwemu
pacjentowi na właściwa chorobę? Nie byłam niegrzeczna, nic nie powiedziała, ale
pomyślałam, ze takie myślenie lekarzy na temat ile, kto za leki płaci, zamiast
tyko o tym, kto jaki lek dostaje, jest bezpośrednim skutkiem tego idiotycznego
prawa, które nakazuje lekarzom decydować o cenie leku.
Nawiasem mówiąc,
w wielu stanach USA osoby chore na cukrzyce maja darmowe leki i leczenie, nawet te osoby,
które są
nieubezpieczone.
Myślę, że nie wyczerpałam listy „zajęć” Polskich
lekarzy, jest ta lista bardzo absurdalna i mam nadzieje, że wkrótce lekarze w Polsce sami zdefiniują
swoją role
i że
będzie ta rola związana w 100% z pomocą pacjentowi a nie z wyręczaniem w pracy osób,
które tworzą tylko obudowę systemu opieki medycznej, a nie jak lekarze, jej
filar.
Jak zapewne
zgadujecie z tonu moich tutaj zapisków, jestem oburzona bardzo rożnymi i często
zupełnie zbędnymi obowiązkami, jakimi absorbuje się w Polsce lekarzy? Wiem, że są to znakomici specjaliści i ich umiejętności powinny być docenione i odpowiednio
wynagrodzone.
Miałam okazje
takiego wspaniałego specjalistę, neurochirurga, jako pacjentka w Polsce poznać
i uwierzcie mi, że jego
wiedza w niczym nie ustępowała wiedzy i umiejętności neurochirurgów z USA. Tyle
tylko, że
wizyta w Polsce kosztowała 170 złotych, (czyli około $50) a za taką samą wizytę moje USA ubezpieczenie zapłaciło $600.
Chce wiec
zakończyć te moje rozważania na temat systemu opieki zdrowotnej w Polsce
podsumowaniem raczej optymistycznym; nie musimy obawiać się ze, kiedy w Polsce
zachorujemy to nie będzie miał nas, kto, jak i gdzie leczyć, na pewno
odpowiednia pomoc medyczna otrzymamy. Tyle tylko, ze powinniśmy dawać
świadectwo naszej wiedzy na temat bardziej efektywnego i o wiele mniej
zawodnego systemu zdrowotnej opieki, jaki z innych krajów znamy, aby pomoc
Polskim lekarzom i Polskim pacjentom, w przyszłości ten swój Polski system ulepszyć
lub od nowa zbudować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz