sobota, 17 września 2011

Dlaczego Wracamy, Część 5, Czas na Wybory?

Male rzeczy a wiele radosci: ta roslinka na moich oczach urosla z listka
Myślę, że każdy z nas ma swoje własne spisy ze sprawami ważnym, mniej ważnymi i zupełnie nieważnymi. Moje wykazy są bardzo krótkie.
Sprawy ważne: rodzina; szczególnie mój syn, moi rodzice i moja siostra, najważniejsze jest dla mnie ich bezpieczeństwo i ich szczęście.
 Bardzo ważny jest również czas na robienie tego, na co naprawdę mam ochotę i zdrowie abym nie sprawiała kłopotu mojej rodzinie oraz abym miała energie na robienie rzeczy, które lubię.

Ważne sa warzywa, które nie były pryskane szkodliwymi płynami tylko po to, aby wyglądały świeżo i kusząco, ważne jest mleko bez konserwantów i jajka od kur, które nie spędzają życia w klatkach.


Niezawiele potrzeba tym ptaszkom do przezycia

Sprawy mniej ważne to: środki na wygodne życie, na życie w klimatyzowanym pomieszczeniu, łazienka, w której mogę się codziennie wykąpać i łóżko z wygodnym materacem, który nie uszkadza mojego kręgosłupa i który pomaga mi się świetnie wysypiać.
 Te „środki” to nie koniecznie pieniądze, to po prostu środki, które pozwalają mi na cieszenie się każdym dniem i nie martwieniem się zbytnio o jutro.
Ważne jest również zarabianie tych finansowych śródków w sposób, który daje mi, chociaż trochę satysfakcji i przyjemności.

Poza tym lubię czuć się potrzebna, lubię być zajęta, lubię planować, przemyśliwać rożne kombinacje życiowych i zawodowych spraw, lubię spędzać czas w gronie osób, którym mogę zaufać i z którymi rozmowy skłaniają mnie do przemyśleń.
Sprawy zupełnie nieważne to nowy mebel w pokoju, nowy talerz na stole i nowy sweter w szafie. Oczywiście, że czasami nie mogę sobie odmówić kupienia torebki, którą podobno znany człowiek o imieniu Michael Kors zaprojektował, ale robię to z uśmiechem, nieomal jak żart, taki mały, niewinny prezent dla siebie, za to, że jestem, że wciąż budzę się rano, że wciąż otwieram oczy i z przyjemnością witam każdy dzien.
Wracając do rzeczy najważniejszych, jedną z nich jest czas, nasz własny ludzki, osobisty czas.
Wszyscy mamy do dyspozycji 24 godziny na dobę, wszyscy musimy cześć z tego dobowego przydziału odliczyć na spanie i cześć musimy przeznaczyć na bardzo prozaiczne sprawy jak zakupy, jak przygotowywanie posiłków, zmywanie naczyń, jak pranie i mycie przedmiotów, które używamy.
Pozostaje nam tylko mała cześć z każdej doby, tylko kilka godzin i tylko ta cześć jest tak naprawdę dla nas, do życia, do przeżycia i do właściwego wykorzystania.
Do tej pory, ta moja cześć dnia również była w wiekszosci marnowana. Dla mnie marnowanie czasu oznacza nie przeznaczanie go na robienie rzeczy, które naprawdę chcemy robić.
Wiem, że ojciec mojego syna uwielbia swoją pracę, a więc dla niego czas spędzany w budynku firmy, dla której od 1984 roku pracuje nigdy nie będzie czasem zmarnowanym.
Wiem, że mój syn uwielbia włóczenie się po barach i spędzanie każdego weekendu z nowa dziewczyna, – czyli dla niego czas spędzony w barach i na poznawaniu dziewcząt, nie jest czasem zmarnowanym.
Okolice Portland napewno warte sa zwiedzania
Wiem, że moja siostra lubi spędzanie czasu w gronie swoich przyjaciół, a wiec dla niej czas spędzony ze swoimi dorastającymi dzieciakami i ze swoimi przyjaciółmi na wycieczkach po okolicach Portland w Oregonie, na pewno nie jest czasem zmarnowanym.
Mój dobry znajomy przeznacza długie lata za pisanie wspomnień o czasie, który przeminął, ale który wciąż jest dla niego bardzo ważny. Dla niego czas spędzony na pisaniu, myśleniu, przeżywaniu po raz kolejny minionych i przez wielu już zapomnianych wydarzen nie jest czasem zmarnowanym.
Ja wciąż jeszcze nie wiem, co chciałabym ze swoim czasem robić.
Do tej pory swój czas przeznaczałam na to, co uważałam, że powinnam robić, co uważałam, że było konieczne i co uważałam za warte tych moich godzin, dni, tygodni a nawet lat. Wiedziałam, że musze czas na te rożne zajęcia poświęcić, ale nigdy nie myślałam, że są to rzeczy, które tak naprawdę chce robić.

Studia, praca, wychowywanie syna, wszystko to zajmowała mój czas, wszystko było ważne i konieczne, ale nie wiem czy ja chciałam to robić, czy tylko czułam ze musiałam to wszystko robić.
Do tej pory miałam wspaniała wymówkę na mój chroniczny brak zdecydowania, ja po prostu nie miałam czasu na robienie rzeczy, które lubię. Wkrótce jednak nie będę mogła te moja wymówkę używać. Wkrótce przestane pracować i będę mogła zacząć robić tylko to, co chcę.
Nic nie będę musiała robić, do niczego nie będą zmuszały mnie obowiązki, powinności, moralne zobowiązania; za 14 tygodni przestaję pracować i wracam do Polski.
W wieku 55 lat jest to wspaniale uczucie, uczucie wolności, swobody wyboru, nieograniczonych możliwości, spania do woli, wyrzucenia zegarków i zepsucie budzików. Chyba kupię zegar słoneczny i zamontuje go na środku ogrodu, aby z okna balkonu obserwować cień jego wielkich wskazówek.
Nie musieć pracować w wieku 55 lat, kiedy wciąż oczekuje od Pana Boga podarunku wielu lat bycia na tym świecie, to cudowna przygoda, do której się psychicznie przygotowuje i którą już od wielu miesięcy opisuje na tym moim blogu.

Pamiętam jak kilka miesięcy przed emigracja z Polski do US jeździłam po Śląsku tramwajami, bez planu, bez powodu, tak po prostu żegnałam się z Katowicami, z Chorzowem, z Bytomiem, żegnałam się, ponieważ miałam już w kieszeni paszport „w jedna stronę”, paszport, który uprawniał mnie tylko do wyjazdu i nie wiedziałam czy jeszcze kiedyś do Katowic powrócę.

Homer
Kilka tygodni przed ukończeniem studiów na Roosevelt University w Chicago adoptowałam mojego kudłatego towarzysza, Homera, jako symbol nareszcie wolnych wieczorów i weekendów.

Kilka miesięcy przed złożeniem wymówienia w pracy zaczęłam dzielić się swoimi myślami o moim nowym etapie życia za pośrednictwem tego Internetowego pamiętnika.
Teraz nadszedł czas powrotów, czas powrotu do miasta, z którego Polskę opuszczałam i czas powrotu do domu rodzinnego, którym moja mamusia i mój tatuś tak wspaniale się przez te ostatnie 28 lat opiekowali.
Nadszedł tez mój bardzo osobisty czas powrotu, powrotu do samej siebie z 1983 roku.
Wtedy był właśnie ten wspaniały czas, kiedy po raz ostatni robiłam tylko to, co chciałam.
 W 1983 roku nie pracowałam, nie byłam matka, w 1983 roku mogłam podjąć decyzję, która później, już, jako matka nie potrafiłabym uzasadnić. W 1983 roku byłam sama i mogłam wyjechać, mogłam podjąć ryzyko zmiany, ponieważ myślałam ze ta zmiana dotyczy tylko mojego życia a nie życia moich najbliższych.
Teraz wiem, że byłam w błędzie, że każda nasza decyzja zmienia życie osób, które kochamy, ale wtedy, w 1983 roku, kiedy miałam 27 lat, myślałam tak samo jak mój syn myśli teraz, myślałam ze mam w ręku tylko moje życie i że za moje błędy tylko ja sama będę płaciła.
 Byłam wtedy wolna, miałam przed sobą wybory, które zmieniły życie moje i życie moich bliskich. Teraz również mam przed sobą wybory, które zmienia nasze życie.

Katowice Budynek Teatru

Teraz wybieram Polskę i teraz mogę do Polski powrócić.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz