poniedziałek, 5 września 2011

Dlaczego Wracamy, Cześć 4, Ogród?




Botanic Garden w okolicy Chicago

Wiele można napisać o każdym ogrodzie; o ogrodach, które pamiętamy z wycieczkowych wypraw, ogrody, w których pracowaliśmy zawzięcie wyrywając chwasty rosnące wszędzie tam gdzie nie powinny. 


Ogrody Londynu, Nowego Yorku, Los Angeles czy też ogrody Chicago; wszystkie są inne, piękne, zadbane aż do bólu, profesjonalnie zaprojektowane i utrzymywane w niesamowicie schludnym stanie przez armię legalnych i nielegalnym immigrantow świata. 




  


Ogrody Warszawy, Katowic, Kożuchowa (miasteczka, w którym spędziłam swoje dzieciństwo), ogrody wielkie, duże, średnie, małe, maleńkie, z tylu domu, z przodu domu, ogrody osiedlowe, ogrody działkowiczów, innym słowem ogrody zawsze ważne, zawsze czyjeś, ale nie często nasze.

My, to mój tatuś, moja siostra i ja, mamy w Polsce ogród średniej wielkości, nie zbyt dobrze zadbany, ale to jest nasz rodzinny ogród. Wystarczająco tam miejsca, aby posadzić wszystko, co moja wyobraźnia mi podpowie, wystarczająco miejsca na wszystkie ogrodowe roślinne rozmaitości, o które moje dłonie potrafią z troska zadbać. 


Myślę, że ogród to symbol stylu życia bardzo rożnego od tego, które ja od wielu lat prowadzę. Mój plan dnia codziennego jest bardzo jednostajny, nieciekawy, ale też bardzo męczący, wymagający jednocześnie wiele energii i wiele samodyscypliny. 

Mój obecny tryb życia zupełnie nie pasuje do ogrodu. 

Irysy w naszym ogrodzie
Plan życia z ogrodem musi być nieprzewidywalny jak pogoda, musi być ciekawy jak każdy nieotwarty pączek kwiatka i dostosowany do wszystkich możliwych wyzwań natury. 

Plan życia z ogrodem to mój plan życia wymarzony i od wielu lat wyczekiwany. 

Mój tatuś oficjalnie został „emerytem” w 1975 roku, miał wtedy 52 lata i od tego czasu ogród jest częścią każdego dnia jego życia. Myślę, że życie z ogrodem jest podarunkiem od Pana Boga tak samo wielkim jak tatusia 88 urodziny, które już za kilka tygodni będzie obchodził. 

Nieomal każda nasza rozmowa zaczyna się od pytania o ogród; o to, co mógł lub też, czego nie mógł w ogrodzie jeszcze zrobić. Ogród wymaga planu i planowania, ogród wymaga czasu i ciągłej opieki i tatuś go taka nieustającą opieką otacza. 

Kilka tygodni temu tatuś musiał wyciąć sosnę, która tak bardzo się rozrosła, że jej gałęzie zahaczały o zwisające nad jej koroną druty elektryczne. 

Nie tak dawno naprawił ogrodzenie i bramę, która bez żadnego konkretnego powodu nie chciała się zamykać. Jutro będzie malował (po raz kolejny) te sama cześć metalowego ogrodzenia, ponieważ farba, nawet na najlepszej, jakości zawsze staje się krucha po ostrej zimie. 

Do tego jabłka i gruszki, które opadają i musza być niestety wyrzucane na kompost. Oczywiście tatuś oferuje je wszystkim naszym znajomym, ale oni zabiegani pracą „za chlebem” nie mają czasu na inne owoce ziemi, które nasz ogród tak po prostu każdego roku rodzi. 


Moja Winorosl



Do tego jeszcze winorośl, których sadzonki kupiłam już dwa lata temu, aby dorosły, dojrzały i pokryły się winogronami, kiedy już wrócę do „naszego ogrodu”, aby się móc nimi sama zaopiekować. 


Tatuś te moje winogronowe sadzonki wypielęgnuje i teraz już mnie i jego swoja wysokością przerastają. Nie są jeszcze dorosłe i nie produkują jeszcze owoców, ale wspaniale się rozwijają.








Roze Mojej Mamusi


Czekaja tam na mnie w Polsce, w naszym ogrodzie, roże mamusi, nieco zaniedbane od czasu, kiedy mamusia niewiele miała sił, aby się nimi odpowiednio zająć, lilie tuż pod płotem, które trzeba każdego roku wykopywać, aby w wygodzie specjalnie dla nich przygotowanych drewnianych skrzyń zimę przespały.  



Zycie tatusia z ogrodem jest tak bardzo inne od mojego życia tutaj, w Des Plaines, życie z ogrodem to życie w świecie, który dyktuje nam swój własny rytm przemijania. 

Nie ma w nim budzików, nie ma zegarów w rożnych punktach pomieszczeń tak abyśmy nie mogli o nich zapomnieć i je przeoczyć. 

Nasza Polska Stokrotka

Są w moim życiu „poranki zapomnienia”, kiedy już wyłączę budzik, ale nie wstaje od razu, kiedy udaje mi się zapomnieć na chwile o zegarku i udaje mi się spędzić kilka ukradzionych minut na niczym, na leżeniu i wpatrywaniu się w gałęzie drzew poruszające się za oknami mojej sypialni. 


 
Jest to tylko kilka minut zapomnienia ciężko odpokutowanych pospiechem w chaosie reszty poranka. Po tych kilku minutach zrywam się w trwodze, nie mogę się spóźnić, nie mogę zaniechać reszty moich porannych zajęć a czasu pozostało już o wiele mniej. 

Pędzę do łazienki, nastawiam kawę, dzisiaj tylko cereal, bo nie ma już czasu na jajecznice i grzanki. I jeszcze Homer (mój kudłaty towarzysz) czeka na swój poranny spacer i na swoje śniadanie.
Zbiegam po schodach do samochodu, rozgrzewam silnik, w miedzy czasie wyrzucam worek ze śmieciami, za około 15-20 minut będę w biurze, gdzie spędzę 8 lub 9 godzin wpatrując się w komputer i w rożne papiery. 


Tatusia ogrodowe talenty czynia cuda

Później znowu będzie wieczór, znowu nie będę wiedziała, jaka pogodę zaoferowała nam dzisiejszego dnia „matka natura” zanim nie włączę telewizora i nie wysłucham pogodowej audycji. Dobrze, że zawsze mówią o pogodzie, która już była zanim powiedzą o tej, która jutro będzie. 

To chyba dla takich jak ja, dla tych, co nie żyją z ogrodami, ale z komputerami i z budzikami. 

Wiem ze będzie Wam się nasz ogród podobał, wszystko jedno, co w nim posadzę, które rośliny będą zadowolone ze swojego miejsca i dla których będę dopiero musiała poszukać odpowiedniej mieszanki słońca i cienia, aby je w końcu zadowolić. 





Nasz Ogrodowy Zakamarek ukryty przed halasami miasta i czekajacy na nasze ogrodowe plany
Myślę ze nadam naszym drzewom imiona, aby było nam łatwiej o nich rozmawiać z tatusiem wieczorami, kiedy będziemy planowali nasz następny „ogrodowy dzień”, nasze wspólne życie z ogrodem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz