sobota, 2 lipca 2011

Ryzyko: odwaga czy głupota


Przed Bramami Krakowskiego Wawelu
 Od kilku miesięcy uczestniczę w spotkaniach „Dyskusyjnego Klubu Książkowego” utworzonego na „college”, w którym pracuje.  Podaję link do naszego klubu poniżej: 
http://oaktongb.wordpress.com

Ostatnio umówiłyśmy się ze będziemy czytały Jane Austen „Persuasion” („Perswazje” – po Polsku). Nie jestem zachwycona czytaniem dziewiętnastowiecznej Angielszczyzny, ale nie narzekam. Test jest raczej ciekawy, tym bardziej, że nie przypominam sobie abym kiedykolwiek czytała go w przeszłości po Polsku.

Jest to dość ważne, ponieważ większość książek, które były to tej pory zaproponowane (i przyjęte przez cala grupę) to klasyka i nieomal wszystkie już znałam. 



Oczywiście nieomal wszystkie powieści sa autorstwa pisarzy Angielskich i Północno- Amerykańskich a wiec czytanie tych samych „lektor” w oryginale jest zawsze przyjemnością.

Ciekawe są tez dyskusje, które odbywają się po przeczytaniu książki. Dyskusje nie są ani za grosz literackie. Jako „polska polonistka” staram się uważać, aby nie wpaść w ton krytyka literackiego i nie zanudzić moich koleżanek? 

Ja uwielbiam te nasze książkowe spotkania. Myśli moich koleżanek na temat postaci, sytuacji, dialogów i ideologii powieści są niesamowicie ciekawe. Każdy autor (spacerujący jeszcze po tym ziemskim Podole czy tez odpoczywający 6 stop pod ziemia) byłby zachwycony przysłuchiwaniem się nam, grupie kobiet w średnim wieku, które próbują odpowiedzieć na zupełnie zwyczajne pytania:, kto, co, dlaczego tak, dlaczego nie. 

Przykładem naszego emocjonalnego zaangażowania w Zycie i czyny książkowych bohaterów może być nasza dyskusja na temat Don Quixote. „Don Quijote de La Mancha, or Don Quixote de la Mancha (the preferred English spelling), was originally written by Miguel de Cervantes Saavedra in 1604, and published in Spain 1605. The original title printed as The Ingenious Hidalgo Don Quixote de la Mancha”.

Oczywiście każda z nas przeczytała w końcu te potwornie długa powieść, wiele z nas nawet poczytało, co nieco na temat tego, co inni (ci mądrzejsi) myślą na temat bohatera tej opowieści. Dyskusja zaczęła się bardzo spokojnie i starałyśmy się pochwalić Pana Kichote za jego idealizm, dobre serce i romantyzm.

Po czym jedna z moich koleżanek powiedziała: „Myślę ze Kichote był niemądry. Zaryzykował wszystko za nic. Nie zaczął od „małych kroczków”, ale rozpędził się i skoczył głową w dół, w świat, który zawsze jest bardzo niebezpieczny”.Ktoś dodał: „Don Kichote nie myl mądry w swoim patrzeniu na świat. Nie próbował nawet widzieć świat, jakim naprawdę jest. Był zaślepiony swoja wyobraźnią”

Ktoś inny zaprzeczył: „ To nie jest ważne. Nie ważne, że Don Kichote nie był przygotowany na niebezpieczeństwa, które go spotkały, nie ważne, że nie ze wszystkich przygód wyszedł cało; ważne jest tylko ze próbował”.

Typowo Amerykańskie: „Be the best you can be”, „Always try your best” – zabrzmiało mi w głowie i dyskusja na temat Don Kichote przerodziła sie w dyskusję na temat nas wszystkich, zwyczajnych śmiertelników, szukających sposobów na nasze życiowe „wiatraki”. 

Fischer Mill
Old Dutch Mill
Mount Emblem Cemetery Mill
Ehlers' Mill, 1867


Oczywiście prowadząca dyskusje przywróciła nasza uwagę powrotem do książki i po niecałej godzinie rozeszliśmy się (a ściśle mówiąc rozjechaliśmy się) do swoich domów.

W mojej głowie sprawa Don Kichote pozostała jednak na długo. Podejmując jakakolwiek decyzje zawsze podejmujemy ryzyko. Nie myślimy wtedy o sobie, jako o kimś odważnym i na pewno nie myślimy o tym ze podejmujemy jakieś wyjątkowo wielkie ryzyko. Zazwyczaj 
wykonujemy to, do czego się przyzwyczailiśmy, cos, co jest nasza rutyna i cos, co przyjmujemy, jako najzwyczajniejsza czas naszych codziennych zajęć. Każda zmiana to niewiadoma, a każdy znak zapytania, który pojawia się przed nami to ryzyko. 



Okolice Czestochowy, dla mnie wciaz nie znane


 Myślę ze każdy z nas ma w sobie indywidualny poziom ryzyka, który jesteśmy w stanie zaakceptować. Moja dobra znajoma „zaraziła mnie” inwestycjami na giełdzie. Ona położyła na szale cały swój miesięczny zarobek i po kilku miesiącach zarobiłam wystarczająco, aby kupić mały, nowy samochód. Ja zainwestowałam tylko „tygodniówkę” i zarobiłam na bilet do Polski. Nie jestem zbyt odważna i dlatego ciągle cos zapisuje, ciągle cos planuje starając się wyobrazić to „gdyby”, to wielkie „IF”, bez którego nie byłoby ryzyka, ale tez, bez którego nasze Zycie straciłoby jakikolwiek sens. 





Jak można żyć nie marząc, nie planując, nie mając nadziei, że nawet te najmniej prawdopodobne marzenia jakoś się w końcu spełnią? Dlatego pozostańmy jak Don Kichote naiwni, niemądrzy; od czasu do czasu skoczmy „Głową w dół” (byleby ten dół nie był za głęboki) i raz na kilka lat przeczytajmy te wspaniała powieść, aby potwierdzić, ze wciąż jeszcze odnajdujemy w naszym życiu sens i że jak Don Kichote potrafimy podjąć, mniejsze lub większe życie nasze zmieniające „życiowe ryzyko”.  




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz