środa, 1 lutego 2017

Niemieckie Obozy na polskiej ziemi





 Mapa pochodzi ze strony: http://www.truthaboutcamps.eu/th/niemieckie-obozy/15475,Niemieckie-obozy-na-ziemiach-okupowanej-Polski-w-latach-19391945.html
Kilka dni temu Ambasady Polskie w wieku krajach przypominały, że Niemieckie Obozy Koncentracyjne były zbudowane przez naród Niemiecki, a nie przez naród Polski. Ambasady Polskie przypominały i tłumaczyły, ze Armia Niemiecka, w której służyli tylko Niemcy, ze ta Armia Niemiecka okupowała tereny Polski i ze Niemcy mordował Polaków w latach 1939 – 1945. Wymordowali na terach Polaki około 6, 000, 000 Polskich obywatel, w tym około 3, 000, 000 Polskich obywateli pochodzenia Żydowskiego. 
 Instytut Pamięci Narodowej udostepnil listę nazwisk 8,500 oficerów Niemieckich mordujących ludzi w jednym tylko Obozie , w Auschwitz.

 
To słowo „około” sześc milionów brzmi potwornie, ale wiele ofiar nigdy nie będzie odnalezionych, ponieważ Polacy i Żydzi według Niemców to pod – ludzie niegodni nawet pochówku. Wielu było „grzebanych” jak szczątki zabitych zwierząt, w dolach wykopanych w lasach przez samych mordowanych, chyba tylko po to, aby ścierwa ciał Polaków nie śmierdziały. Zresztą na pewno dla higieny i „poczucia Niemieckiej estetyki zapachowej” ciała milionów ludzi mordowanych w Niemieckich fabrykach śmierci po prostu palono.  

We wrześniu 1939 roku aresztowano polskich profesorów Uniwersytetu Jagiellonskiego w Krakowie,  mordowano przede wszystkich Polaków wykształconych: nauczycieli, policjantów, oficerów, kolejarzy, pracowników poczty, lekarzy, pielęgniarki – reszta Polaków dla Niemców nie miała znaczenia, chyba nawet pozwoliliby im żyć byle byleby dla Niemców pracowali i Niemcom służyli. 





To potworne że Ambasady Polskie (a nie Żydowskie czy Niemieckie) przypominają, że te fabryki śmierci budowali na Polskiej ziemi okupanci. Minelo zaledwie sidemdziesiat kilka lat a my, Polacy , juz musimy udawadniac ze jestesmy ofiarami a nie wspolnikami niemieckich mordercow.

Nie wiem o nikim z mojej rodziny kto został zamordowany w Niemieckim Obozie Śmierci ale kilka osób z rodziny taty i mamy bylo w czasie Drugiej Wojny Światowej zamordowanych przez Niemców. 

4 czerwca 1943 roku, Niemcy dokonali pacyfikacji wsi Nasiechowice położonej w województwie małopolskim. Pacyfikację przeprowadziły Sonderdienst oraz Schutzpolizei. Niemcy najpierw dokonywali egzekucji wybranych mieszkańców Nasiechowic według posiadanych list proskrypcyjnych, a gdy zorientowali się, że część osób ukryła się w lesie aresztowali około 70 pozostałych osób w tym 16 dzieci i następnie rozstrzelali je na skraju lasu znajdującego się w pobliżu wsi. Wśród tych 16 dzieci dwoje to byli kuzyni mojego taty, , młodszy miał 6 lat, a starszy mial kolo 10 lat.



Kuzyni mojego taty to Zygmunt i Gracjan Kawalec , ich nazwiska sa wyryte na postumencie pomnika w Nasiechowicach. Ich matka to Bronisława z domu Bielawska a ojciec to Józef Kawalec brat mojego dziadka. W chwili pacyfikacji wsi Nasiechowice matka była w sąsiedniej wsi I cudem uniknęła śmierci a ojciec chłopców wałczył w Armii zachodniej (przed 1939 był policjantem w Katowicach. Matka opuściła Śląsk, ponieważ Niemcy zabrali jej mieszkanie I dom I nie miała gdzie sie podziać. Poza tym we wsi Nasiechowice mieszkała jej rodzina, tam się urodziła. Wiele osób z jej rodziny również zginęło w czasie pacyfikacji wsi. Po wojnie oboje rodzice Zygmunta i Gracjana Kawalec mieszkali w Londynie. Wrócili do Polski dopiero w 1974 roku. Bronisława zmarła w 1976 a Jozef w 1978. Nie mieli więcej dzieci. 




Nie znam wszystkich powodów dlaczego niektórzy ludzie nazywają te obozy Niemieckie "polskimi" , ale chce się podzielić historia z przed kilku lat, która bardzo mnie zasmuciła. 

W 2012 lub 2013 byłam w Kazimierzu i postanowiłam niejako śledzić grupę nastolatków z Izraela, (którzy przed zakończeniem Szkoły średniej, aby otrzymać dyplom musza odwiedzić osobiście jakiejś miejsce kaźni ich przodków). Oczywiście nastolatki są wszędzie na świecie podobni (z grup tak młodych ludzi, których obserwowałam tylko Muzułmanie i Amisze którzy są bardzo zagłuszeni i nienaturalnie powściągliwi). A wiec, grupa, za którą pojechałam do Muzeum w Fabryce Schindlera, czyli do terenu Getta Żydowskiego w Krakowie, była "naturalnie" rozbawiona". 

 Fabryka Schindlera 


Rozmowy prowadzili zarówno w języku Hebrajskim jak i Angielskim. Mieli ze sobą przewodnika (jest to zasada, którą grupy "turystów" z Izraela praktykują. Nie dają zarobić Polskim przewodnikom, zresztą tak samo organizują prawdziwe wycieczki do innych krajów Europy a jest ich bardzo dużo. 

 Młodzież Żydowska z Izraela czy z USA bardzo chętnie odwiedza Europe, tyle tylko ze nie odwiedzają obozów koncentracyjnych w Niemczech (a jest ich tam podobno 5 i wszystkie zamienione na "mile dla oka" muzea. W Niemczech, we Francji zwiedzają zabytki, a w Polsce nic poza 3 "obiektami" (Getto, Fabryka Schindlera i Auschwitz). 

Tak wiec spędziłam w pobliżu tej grupy ponad dwie godziny, przewodnik mówił bardzo dobrze po angielsku, wiec miałam tez okazje dowiedzieć się sie kilku nieznanych faktów. Nie użyl nazwy "Polskie obozy”, bo wtedy po prostu bym sie włączyła i mu zaprzeczyła. Za to ci młodzi ludzie takie zwroty używali bardzo często w komentarzach pomiędzy sobą lub w pytaniach do przewodnika.


 Po prostu dla tych młodych Żydów obozy koncentracyjne na terenie kraju zupełnie im obcego, kraju pod nazwa Polska, zawsze pozostaną w pamięci, jako "polskie obozy". To wydarzenie oraz "reklamówka " na temat obozu w Auschwitz w biurze informacji turystycznej w Krakowie poddały mojej weryfikacji cala "politykę historyczna" polskiego rządu dotyczącą tych niemieckich obozów. Komunie bardzo ta reklama pasowała, była skierowana nie tylko przeciwko Niemcom, ale tez przeciwko Polakom. Poddawała w wątpliwość "role" Polaków w tych obozach. Łączyła nazwy "polskie" i Nazistowskie (zresztą juz przed 1980 rokiem, jeszcze w szkole podstawowej na nazwa była często stosowana. 

Strona Muzeum w Obozie Niemieckim w Auschwitz  


Mam nadzieje ze dożyję dnia, kiedy te Niemieckie obozy będą zapakowane na Niemieckie wagony i odesłane do Niemiec, aby stały sobie (lub nie) na Niemieckiej ziemi. Te fabryki śmierci zaprojektowane przez "genialnych" Niemieckich inżynierów należą do Niemiec. Polska nie ma z nimi nic wspólnego. Krew pomordowanych Polaków na zawsze pozostanie w Polskiej ziemi i aby pamiętać o ich mordercach Polacy nie potrzebują pozwalać na to, aby te miejsca kaźni wciąż na Polskiej ziemi stały. One są jak trucizna i powinny z Polskiej ziemi zniknąć. Wszystkie fabryki śmierci zbudowane przez Niemców w latach 1941 – 1944 były na terenach Polski. Myślę ze była to działalność celowa, te Niemieckie Obozy miały przetrwać na polskiej ziemi przez wieli po to, aby kiedyś nazywać je „polskimi obozami”. Dlatego ani jeden Niemiecki Obóz śmierci nie powstał ani na terenie Niemiec, ani na ziemi Czeskiej, ani na Rumuńskiej, ani nawet na ziemi rosyjskiej. Niemcy najbardziej nienawidzili i najbardziej pogardzali Polakami.


Dlatego modle sie o to, aby te Niemieckie fabryki śmierci zniknęły z Polskiej ziemi, aby słowo "Polska" i "Polacy" oznaczało tylko ofiary mordów Niemców i Rosja. Obecna relatywizacja pojęć związanych ze zbrodniami Niemieckimi i Rosyjskimi Bedzie postępowała i nie zatrzymają jej filmiki na YouTube. Dopóki kolejne pokolenia młodych Żydów będą przyjeżdżały do Polski tylko po to, aby "zwiedzać" i mówiąc potocznie "zaliczać zadania domowe" to często używane nazwy "polskie obozy" doprowadzi do tego ze za nastepne 50 lat nikt juz nie będzie  nazwie "polskie obozy" nawet zaprzeczał. Zresztą to samo dotyczy uzywania nazwy "naziści" zamiast "Niemcy". 



Jakaś Angielka napisała na BBC Facebook post, że "naziści to nie tylko Niemcy, ale ze NAZI byli tez w wielu krajach Europy". Tak właśnie Niemcy budują swoja fikcyjna historie, podczas gdy  Polacy nie potrafią obronić swojej prawdziwej historii.  

Kiedy napisałam o tym ze chcialabyl usuniecia Niemieckich Obozów z Polskiej ziemi, mój przyjaciel, polonista Grzegorz Hajkowski, przedstawi swój punkt widzenia. Jest odmienny od mojego ale wiem ze jest pelen patriotyzmu i pelen prawdziwie polskiej mysli. Poniżej caly tekst:



" Łatwiej wyzwolić obóz niż z obozu, przyznam, że bardzo zainteresowały Twoje słowa, czy miejsca i sprzęty trują? Odwiedzałem je przeświadczony, że poruszam się tropem dławionej niewinności ofiar, której mogę odpowiedzieć modlitwą i milczeniem, a także realnym odczuciem dystansu utożsamianego z łaską rozumienia niewyobrażalnego. Dzieciństwo i młodość przebiegły szlakiem fundamentalnych przetasowań i przewartościowań; choć samo pytanie (sformułował je Miłosz): "jak żyć w kraju, gdzie stopa zahacza o kości niepogrzebane poległych" skarlało do rozmiaru dylematu dydaktycznego, nie przestawało jednak mieszać, mącić i zastanawiać. Szokującym doświadczeniem stały się przeżycia onegdajszego wypadu prawym brzegiem Warty. W epoce przedpiśmiennej usypywano zmarłym rzekomo dumne kurhany. Z ich wyniosłości korzystali po wiekach mistrzowie nawigacji. Badania archeologów nie wykluczyły tego, że owe święte dla Słowian miejsca były areną niebywałego bestialstwa. Kurhan niczym bielizna i miedź przeszedł fundamentalną modyfikację semantyczną. Miejsce okrutnej zbrodni; miarą owego okrucieństwa było zakopywanie żywcem osób politycznie niewygodnych i jako tako wpływowych, choć pozbawionych faktycznej władzy (wdowy, sieroty, krewni uroczyście chowanego kacyka) - ścieśniono do rangi drogowskazu. Miejsca kaźni przekształcono w centra zmaterializowanej pamięci, czyli muzea. Kierowano się przy tym intuicją dojrzałej empatii, aby oddawać cześć Zmarłym, aby zachować pamięć w postaci niezmąconej, by to miejsce mogło na wieki znaczyć i oznaczać. Budynki, place, sprzęty są dowodem i poszlaką, a kto się z nimi zderzy, a kto się o nie otrze, mówi jedno: nigdy więcej wojny".


 A teraz moja odpowiedz: 



"Mój przyjacielu, przeczytałam Twoje słowa kilka razy, aby mi coś z nich nie umknęło. Rozumiem, że wrażliwy uczciwy człowiek w najmniejszej pamiątce po człowieku historię jego całego życia i śmierci odgadnie.
Ja jednak widzę w tych budynkach, w tych torach kolejowych, w tych komorach gazowych nie tych, którzy tam umierali, ale Niemieckich inżynierów, którzy mierzą, obliczają ile gazu trzeba zużyć, jak dużą komorę zbudować, aby tanio i szybko żywych w trupy zamienić.
Później decydują o wielkości i jakości pieców gdzie można te trupy łatwo palić a złote zęby ocalić i do Rzeszy wysłać.
Ci, których tam mordowano w obozie nie żyli. Oni umarli w chwili, gdy bramę obozu przekroczyli.
Te budynki i wszystko w nich i wokół nich to konstrukcje niemieckie a nie polskie i dlatego chciałabym, aby z polskiej ziemi zniknęły.
My możemy naszym przodkom zamordowanym przez Niemców lub przez Rosjan wzorem słowiańskim kurhany usypać lub jako chrześcijanie ołtarze zbudować ale nie powinniśmy ich pamięci w barach Niemieckich na polskiej ziemi przechowywać. 


Poniżej zdjęcie z protestu Poloni w Wielkiej Brytanii przed londyńskim biurem niemieckiej telewizji publicznej ZDF (która zignorowała wyrok sadu nakazujący jej sprostowanie haniebnie uzytych slow "polskie obozy" na swojej stronie internetowej.

http://m.niezalezna.pl/93049-protest-polonii-przed-zdf-arbeit-macht-frei-czy-w-jezyku-nazistowskim-zdjecia#.WI8dtK4Pevg.facebook
















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz